Przekrojowa wystawa Mieczysława Wasilewskiego mistrza polskiego plakatu, obejmuje prace od lat 60. XX wieku po najnowsze dzieła. Na wystawie można obejrzeć słynne plakaty filmowe, teatralne i społeczne, a także mało znane ilustracje, publikowane kilkadziesiąt lat temu w magazynie „Problemy”. Widoczne inspiracje autora tradycyjną sztuką Chin i Japonii objawiają się nie tylko w doborze techniki (tusz i pędzel), ale przede wszystkim w fascynacji skrótem, lapidarnym znakiem, który mimo prostoty formy potrafi wyrazić tak wiele. Większość plakatów, ilustracji i rysunków Mieczysława Wasilewskiego balansuje na pograniczu abstrakcji i figuracji. Wszystkie są celnym komentarzem do podjętego tematu, tworzone według zasady „less is more”. Serdecznie zapraszamy do obejrzenia wystawy w Galerii Retroavangarda, która będzie dostępna dla zwiedzających od 3 czerwca do połowy września 2024 roku. dr Anna Kłos
Mieczysław Wasilewski

Miejsce

03.06.2024 - 15.09.2024
Zakończone
Wystawa: 03.06–15.09.2024
Wernisaż: 3.06.2024 godz. 18.00
Galeria Retroavangarda, Al. Jerozolimskie 146D, Warszawa
Kurator wystawy: dr Anna Kłos
Organizatorzy: Retroavangarda, Apollo Rida oraz Akademia WIT

Na początku był obraz…

Istot­na dla naszej cywi­li­za­cji Księ­ga infor­mu­je, że „na począt­ku było sło­wo”. Tak to na pol­ski język prze­tłu­ma­czo­no, choć prze­cież cho­dzi­ło o grec­kie logos ozna­cza­ją­ce ideę, sens, racjo­nal­ność, porzą­dek. Ale w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie języ­kiem elit była gre­ka, i tak też pier­wot­nie zapi­sa­no dzie­je mono­te­istycz­ne­go świa­ta – dla­te­go zna­cze­nie istot­ne­go poję­cia po wie­lo­krot­nym prze­kła­dzie mogło gdzieś się zamą­cić. Ale zawar­ta w tytu­le myśl, w isto­cie obra­zo­bur­cza, bliż­sza jest praw­dzie niż się powszech­nie uwa­ża, szcze­gól­nie w naszym kra­ju (cho­dzi o bez­za­sad­ne koja­rze­nie sło­wiańsz­czy­zny ze sło­wem).

Przy­wią­za­nie do sło­wa pisa­ne­go owo­cu­je mar­gi­na­li­za­cją obra­zu. Sta­le przy­po­mi­nam, że nasze „A” jest owo­cem prze­mian egip­skie­go obra­zu gło­wy byka (Api­sa?) przez pismo ara­mej­skie, hebraj­skie „alef”, arab­skie „alif” i grec­ką „alfę”! Jest potom­kiem obra­zu! Języ­ko­znaw­cy znaj­du­ją podob­ne gene­alo­gie dla języ­ków noto­wa­nych w odmien­nych kul­tu­rach, jak pismo chiń­skie bądź hin­du­skie. Popłoch wywo­ła­ny powra­ca­ją­cą domi­na­cją war­to­ści obra­zu w codzien­nym życiu jest nam, pla­sty­kom natu­ral­nie obcy. Wie­my prze­cież, że obraz nie­sie czę­sto wię­cej tre­ści niż tysiąc słów. Obra­zem prze­cież jest znak dro­go­wy i wszy­scy wie­my, jakie nie­sie tre­ści. Nie boczy­my się na emo­ti­ko­ny, nie uwa­ża­my poję­cia „cywi­li­za­cja obraz­ko­wa” za inwek­ty­wę, bo ona trwa od zawsze. Zmie­nia­ją się for­my i pre­fe­ren­cje; domi­na­cja sło­wa pisa­ne­go (w nad­mia­rze) musi ulec zasa­dom skró­tów (znak cza­su) – a nic tak szyb­ko nie prze­ka­zu­je myśli i uczuć jak obraz. Dzie­ła Łuka­sza Cra­na­cha Star­sze­go, bądź Ver­me­era van Delft to tak­że nośni­ki prze­ka­zu, choć nie tak oczy­wi­ste­go. Uwa­ża się, że to język dla wybra­nych, nie wyni­ka­ją­cy z dzie­dzic­twa krwi, ale ze zwy­kłej wraż­li­wo­ści, dostęp­nej w każ­dym śro­do­wi­sku i w każ­dym poko­le­niu. Pro­pa­gan­da war­to­ści reli­gij­nych adre­so­wa­nych do nie­pi­śmien­nych zaowo­co­wa­ła wspa­nia­ły­mi ilu­stra­cja­mi i fre­ska­mi, co dziś nosi nazwę „biblia pau­pe­rum”. Podob­nie zda­rzy­ło się tutaj w ubie­głym wie­ku, gdy do nie­przy­go­to­wa­nych odbior­ców wysy­ła­no kino objaz­do­we. We wsiach bez sie­ci elek­trycz­nej to była sen­sa­cja i atrak­cja. A fil­mom, nie­za­leż­nie od ich war­to­ści, zawsze towa­rzy­szy­ły pla­ka­ty: czę­sto wybit­ne dzie­ła sztu­ki, choć pod­le dru­ko­wa­ne na pod­łym mate­ria­le. Ale Były. Oswa­ja­ły ze współ­cze­sno­ścią chy­ba lepiej niż zrzu­ca­ne z balo­nów ulot­ki wysy­ła­ne z Wol­nej Euro­py. Ówcze­sne wła­dze zna­ły i doce­nia­ły war­tość agi­ta­cji obra­zu. Cen­zu­ra, wobec „naro­do­we­go” uczu­le­nia na sło­wo, nie zaj­mo­wa­ła się zbyt gor­li­wie prze­ka­zem pla­stycz­nym. Tak się rodzi­ła zna­na potem w całym świe­cie Pol­ska Szko­ła Pla­ka­tu. Hen­ryk Toma­szew­ski, jeden z jej ojców, był absol­wen­tem Wydzia­łu Malar­stwa war­szaw­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych i znał war­tość rysun­ku! Jego pra­wą ręką, ani­ma­to­rem setek arty­stycz­nych akcji i popu­la­ry­za­to­rem w całym cywi­li­zo­wa­nym świe­cie był Mie­czy­sław Wasi­lew­ski. On też wszyst­ko zaczy­na od rysun­ku, bo to prze­cież codzien­ny rytm życia, jak oddy­cha­nie. Zna­jąc ich oby­dwu jestem prze­ko­na­ny, że swo­bod­ne, spon­ta­nicz­ne rysun­ki Mie­czy­sła­wa wpły­wa­ły na podob­ną swo­bo­dę Hen­ry­ka, czym wyróż­nia się póź­na twór­czość mistrza. Jest prze­cież oczy­wi­ste, że reagu­je­my wza­jem­nie na sie­bie i nikt, kto zaj­mu­je się edu­ka­cją arty­stycz­ną, kto żyje w spo­łe­czeń­stwie, nie ustrze­że się przed tym wpły­wem. Jed­na z naj­istot­niej­szych myśli Zyg­mun­ta Bau­ma­na o „płyn­nej nowo­cze­sno­ści” jest dziw­nie podob­na do kon­sta­ta­cji Hera­kli­ta (zw. ciem­nym) z Efe­zu, że cechą życia są zmia­ny: pan­ta rhei, wszyst­ko pły­nie.

Takie odru­cho­we ryso­wa­nie, z pozo­ru nie­kon­tro­lo­wa­ne, wycho­dzą­ce, bywa, z przy­pad­ko­we­go klek­sa, to ogrom­na war­tość w każ­dym twór­czym warsz­ta­cie. Świe­żość i auten­tyzm bez zobo­wią­zań to czę­sto impuls, bądź pod­po­wiedź dla zna­ko­mi­tych reali­za­cji. Świat się potem zdu­mie­wa, skąd on bie­rze takie pomy­sły, skąd te zmy­sło­we skró­ty, kto tak nary­su­je oko i dłoń, rela­cje dam­sko-męskie. A Wasi­lew­ski wyko­rzy­stu­je takie tam sobie rysu­necz­ki, bez mała kon­fe­ren­cyj­ne, któ­rych ma peł­no wokół, bo sam je prze­cież w wol­nych chwi­lach robi. Lucjan Moty­ka, mini­ster kul­tu­ry w PRL‑u, tym się wyróż­niał, że był obu­ręcz­ny: par­tyj­ne „nasia­dó­wy” uroz­ma­icał sobie pisząc ofi­cjal­ne par­tyj­ne notat­ki, a dru­gą ręką ryso­wał por­tre­ty komu­ni­stycz­nych bon­zów. Cał­kiem uda­ne.

Mie­czy­sław Wasi­lew­ski korzy­sta ze skar­bów non­sza­lanc­kiej notat­ki, któ­rą pro­wa­dzi dro­gą skró­tu do osza­ła­mia­ją­cych rezul­ta­tów. Świat kul­tu­ry nawet w naj­dal­szych kra­jach bez wąt­pli­wo­ści sta­wia Go wśród naj­lep­szych. Kto ma tyle odwa­gi, by poka­zać intym­ną tajem­ni­cę suk­ce­su? Mamy oto szan­sę na rodzaj przy­ja­znej pry­wat­no­ści, przed jaką kry­ją się mali ludzie suk­ce­su (są tacy). W ame­ry­kań­skiej kul­tu­rze zaist­nia­ło poję­cie inte­li­gen­cji pla­stycz­nej. Trud­no ją defi­nio­wać dla zwo­len­ni­ków domi­na­cji sło­wa, ale sama opi­su­je tych naj­lep­szych wśród nas, któ­rzy „nie szu­ka­ją, ale znaj­du­ją”. Opo­wie­ści o muzach i natchnie­niu słu­żą popu­la­ry­za­cji pra­cy twór­czej. A czy inży­nie­ro­wi albo uczo­ne­mu nie zda­rza się znaj­do­wać rewe­la­cyj­ne roz­wią­za­nie, do któ­re­go trze­ba potem dora­biać ścież­kę logicz­ną? W każ­dej dzie­dzi­nie moż­na być twór­cą albo wyrob­ni­kiem. To spra­wa wybo­ru i histo­rycz­nych oko­licz­no­ści. Tro­chę i talen­tu tak­że. Mia­łem oka­zję w dłu­gim życiu poznać kil­ko­ro ludzi praw­dzi­wie wybit­nych. Wszy­scy oni wyróż­nia­li się nie­zwy­kłą skrom­no­ścią – nie­mal jak sokra­tej­skie wiem, że nic nie wiem. Ta cecha domi­nu­je w oso­bo­wo­ści Mie­czy­sła­wa. Ogrom­ne świa­to­we uzna­nie, doświad­cze­nie pra­cy w wie­lu kra­jach, w róż­nych kul­tu­rach, abso­lut­ny brak (czę­ste­go w naszej bran­ży) nar­cy­zmu – i zara­zem pew­ność, że mimo coraz szyb­sze­go bie­gu cza­su, wszyst­ko co dobre wciąż jest przed Nim. Oby­dwaj uro­dzi­li­śmy się tego same­go dnia, ale On o rok wcze­śniej, oby­dwaj w miej­scu i cza­sie zupeł­nie nie­sto­sow­nym: War­sza­wa pod oku­pa­cją i Wołyń tuż przed orgią nacjo­na­li­zmu. Ale nie narze­ka­my na los. Robi­my to, co lubi­my, pozna­li­śmy wie­lu wspa­nia­łych ludzi, a wśród nich i tych, któ­rym odpo­wia­da nasz spo­sób wyra­zu. Nasz Język. Cze­go chcieć wię­cej…

prof. Rafał Strent

WYWIAD Z MIECZYSŁAWEM WASILEWSKIM /​czerwiec 2016

Mieczysław Wasilewski

Uro­dzo­ny 1 stycz­nia 1942 r. w War­sza­wie. W latach 1960–1966 stu­dio­wał na Wydzia­le Malar­stwa i Gra­fi­ki war­szaw­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych, dyplom w pra­cow­ni prof. Hen­ry­ka Toma­szew­skie­go. Zaj­mu­je się pla­ka­tem, ilu­stra­cją, gra­fi­ką wydaw­ni­czą. Pro­fe­sor Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych i Aka­de­mii WIT w War­sza­wie, w obu uczel­niach pro­wa­dzi Pra­cow­nię Pro­jek­to­wa­nia Gra­ficz­ne­go. Był wykła­dow­cą na uczel­niach arty­stycz­nych w Holan­dii, Syrii, Fin­lan­dii, Niem­czech, Fran­cji, Mek­sy­ku, Chi­le, Kana­dzie, Sta­nach Zjed­no­czo­nych, Ira­nie i Szwaj­ca­rii. Brał udział w kil­ku­set wysta­wach pol­skie­go pla­ka­tu i ilu­stra­cji w kra­ju i za gra­ni­cą. Uczest­ni­czył w dzie­siąt­kach mię­dzy­na­ro­do­wych imprez sztu­ki pla­ka­tu. Lau­re­at wie­lu pre­sti­żo­wych nagród i wyróż­nień w dzie­dzi­nie pla­ka­tu i gra­fi­ki wydaw­ni­czej.

Źró­dło: https://www.retroavangarda.com/mieczyslaw-wasilewski-rysunek-i-plakat/