Ireneusz Pierzgalski (1929-2019) – polski artysta malarz i fotograf oraz nauczyciel akademicki; profesor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi oraz Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi obecnie ASP im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi.

Artysta

  • Ireneusz Pierzgalski

Miejsce

20.03.2025 - 19.04.2025
Zakończone
W globalnym supermarkecie sztuki
Zobaczyć i wcale nie utrwalić, pozostawić coś ulotnego, relatywnego, będącego tylko ogniwem ciągłej wizji człowieka – to z pozoru czynność antyplastyczna. 
Urszula Czartoryska o twórczości Ireneusza Pierzgalskiego

Czy oglą­da­nie malar­stwa to – cytu­jąc Ire­ne­usz Pierz­gal­skie­go – for­ma spę­dza­nia cza­su dla ludzi odważ­nych ducho­wo? Zapew­ne tak, bio­rąc pod uwa­gę, że nara­zić nas może na wstrząs cudzych upodo­bań, choć dla wie­lu brzmi to jak wyzwa­nie, a nie prze­stro­ga. Arty­stycz­nych wstrzą­sów jest w histo­rii pro­fe­so­ra łódz­kiej Wyż­szej Szko­ły Sztuk Pla­stycz­nych zde­cy­do­wa­nie wię­cej, tym bar­dziej cie­szę się, że war­szaw­ska Gale­ria Aspek­ty nale­ży do odważ­nych ducho­wo. 

Jak sam dekla­ro­wał, zain­te­re­so­wa­nie malar­stwem abs­trak­cyj­nym zawdzię­czał pra­gnie­niu odkry­cia nowych rze­czy. I rze­czy­wi­ście, z per­spek­ty­wy dekad, wyda­je się nie­słusz­nie mar­gi­na­li­zo­wa­nym odkryw­cą kil­ku malar­skich lądów. We wcze­snych olej­nych pra­cach z lat 1956–1957 skła­da odwil­żo­wy hołd taszy­zmo­wi i infor­me­lo­wi, na żywym orga­ni­zmie obra­zu spraw­dza wyra­zo­we i este­tycz­ne moż­li­wo­ści gestu, fak­tu­ry, ryt­mu, od pury­stycz­nych płó­cien malo­wa­nych en gri­sa­il­le po „Ofer­to­rium” – barw­ne kłę­bo­wi­sko tka­ne z tonów rudych i zetla­łych gra­na­tów, bie­li i ochry. Na pierw­szy rzut oka to obraz zde­cy­do­wa­nie nowo­cze­sny, choć za spra­wą wyszu­ka­nych współ­brz­mień barw­nych wyda­je się jesz­cze gra­wi­tu­ją­cy w orbi­cie kolo­ry­stów oraz ich idei roz­strzy­gnię­cia obra­zu po malar­sku. Pla­my kolo­ru nie dzia­ła­ją auto­no­micz­nie, a jako dyso­nan­so­we lub kon­so­nan­so­we zesta­wie­nia. Gest jest tutaj nośni­kiem bar­wy, a nie war­to­ścią pierw­szo­pla­no­wą. Przez chwi­lę.

Notat­ki Pierz­gal­skie­go zdra­dza­ją, że dosko­na­le zda­wał sobie spra­wę z mocy malar­stwa, któ­re zdol­ne jest w mgnie­niu oka prze­mie­nić czar­ne w bia­łe, toteż na kolej­ne wcie­le­nie malar­skie­go Pro­te­usza nie trze­ba było cze­kać dłu­go.

Już w 1959 roku w pra­cach Pie­grzal­skie­go poja­wia się powie­trze i prze­strzeń, dukt linii zakrzep­nie, a nie­kie­dy pod­le­gać będzie nawet dostrze­gal­nej dys­cy­pli­nie; rów­no­cze­śnie arty­sta nabie­ra śmia­ło­ści wyj­ścia poza kolo­ry­stycz­ny kon­we­nans. Zespół prac z tego wyjąt­ko­wo szczę­śli­we­go dla jego sztu­ki roku sta­no­wi kata­log gestów o naj­róż­niej­szym natę­że­niu, a co za tym idzie – fascy­nu­ją­cej roz­ma­ito­ści arty­stycz­nych rezul­ta­tów. Zde­rza deli­kat­nie modu­lo­wa­ną płasz­czy­znę z punk­to­wa­nym ryt­mem linii. Szcze­gól­nie cie­ka­wie reali­zu­je swo­je pomy­sły na małych for­ma­tach – nie­wiel­kie gwa­sze na pły­cie z tego roku są malar­sko solid­ny­mi notat­ka­mi inwen­ta­ry­za­to­ra intu­icji.

Deka­dę lat sześć­dzie­sią­tych – nota­be­ne otwie­ra­ją­cą czas współ­pra­cy z legen­dar­ny­mi gale­ria­mi jak kra­kow­skie Krzysz­to­fo­ry czy war­szaw­ska gale­ria Krzy­we Koło – sym­bo­licz­nie inau­gu­ru­je non­sza­lanc­ka pra­ca „Bez tytu­łu II” zdra­dza­ją­ca nie tyl­ko malar­ską werwę, ale i wspa­nia­łe wyczu­cie kom­po­zy­cji. Ujmu­je bez­pre­ten­sjo­nal­no­ścią i zadzi­wia­ją­cą, wziąw­szy pod uwa­gę mło­dy wiek jej twór­cy, swa­dą.

Podob­nie bły­sko­tli­we bywa­ją notat­ki Pierz­gal­skie­go, któ­re zresz­tą bar­dzo cenię. Zdra­dza­ją nie tyl­ko reflek­syj­ną natu­rę twór­cy i cię­tość sądów o natu­rze sztu­ki czy mecha­ni­zmach jej funk­cjo­no­wa­nia w spo­łe­czeń­stwie, ale tak­że sta­no­wią bez­cen­ny przy­pis do tek­stu malar­skich abs­trak­cji. Arty­sta zwie­rzał się, że fascy­nu­ją­cą grą jest prze­no­sze­nie fak­tów fizycz­nych i psy­chicz­nych z jed­nej prze­strze­ni w inną, co doty­czy zarów­no migra­cji mię­dzy życiem a sztu­ką, jak rów­nież mię­dzy roz­ma­ity­mi media­mi arty­stycz­ny­mi. Malo­wał, foto­gra­fo­wał i two­rzył wła­ści­we sobie obra­zy foto­gra­ficz­ne; odno­szę wra­że­nie, że każ­do­ra­zo­wo dobie­rał do pro­ble­mu medium zdol­ne wyra­zić przed­mio­to­wą kwe­stię naj­peł­niej.

Z kłę­bo­wisk linii obec­nych na pra­cach z pierw­szej poło­wie lat sześć­dzie­sią­tych wyła­nia się powo­li ugrun­to­wa­ny cha­rak­ter malar­skie­go pisma. Kali­gra­fo­wa­ne lite­ry tego oso­bi­ste­go narze­cza ukła­da­ją się w tajem­ni­cze ste­le, ano­ni­mo­we epi­ta­fia czy nie­de­ko­do­wal­ne notat­ki z codzien­no­ści. Domy­sły wznio­sło­ści kon­fron­tu­ją się tutaj z wypo­wie­dzia­mi same­go twór­cy, któ­re kil­ka­na­ście lat póź­niej stwier­dzi: w glo­bal­nym Super­mar­ke­cie sztu­ki i cywi­li­za­cji, wiel­cy i drob­ni arty­ści muszą szu­kać dla sie­bie olśnień w tych samych gablo­tach, z któ­rych set­ki milio­nów kon­su­men­tów na całym świe­cie wygrze­bu­je swo­ją codzien­ność. Z tych gablot wzię­ta jest kan­wa sztu­ki god­nej napraw­dę wyso­kiej pół­ki.

W „Nie­au­to­ry­zo­wa­nym odczy­cie podwój­nym” Pierz­gal­skie­go zna­la­zło się, oddzia­łu­ją­ce z poetyc­ką mocą, stwier­dze­nie: ponie­waż wszyst­ko co istot­ne zosta­ło powie­dzia­ne, zapew­ne oddech ludz­ki ma swo­je zasa­dy. Obra­zy eks­po­no­wa­ne w war­szaw­skich Aspek­tach zbu­do­wa­ne są według kon­se­kwent­nie odczu­tej zasa­dy, mówią rze­czy istot­ne malar­stwa lat 50. i 60. XX wie­ku, co wię­cej — oddy­cha­ją w zdu­mie­wa­ją­co bli­skim współ­cze­sno­ści ryt­mie.

Paweł Bień

Ireneusz Pierzgalski (1929–2019) – polski artysta malarz i fotograf oraz nauczyciel akademicki; profesor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi oraz Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi obecnie ASP im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi.

źró­dło; https://www.aspektygallery.pl/wystawa/wystawa-ireneusza-pierzgalskiego