Marek Arcimowicz, Paweł Młodkowski, Mikołaj Nowacki, Marcin Zaborowski Abstrakcyjne formy lodu na rzece. Jezioro, zatoka, w końcu i morze. A wtedy łodzie i plaże, a z nimi turyści i uchodźcy. Przyroda i człowiek, w nierównej walce. Woda. Jeden z czterech żywiołów. W różnych stanach skupienia, wielkości. Przez jednych pożądana, przez innych przeklinana. I tak od zarania. Woda, która dzieli i łączy. Daje życie i pożywienie, ale potrafi też niszczyć. Jak to żywioł.

Artysta

  • Wystawa zbiorowa

Miejsce

  • Służewski Dom Kultury
    Służewski Dom Kultury
    ul. Bacha 15, Warszawa

    Histo­ria
    W 1991 roku na Słu­że­wie powsta­ło sto­wa­rzy­sze­nie, któ­re chcia­ło dzia­łać na rzecz lokal­nej spo­łecz­no­ści. Zało­że­niem było stwo­rze­nie prze­strze­ni, w któ­rej każ­dy znaj­dzie coś dla sie­bie, a słu­żew­scy arty­ści będą mogli się roz­wi­jać i pre­zen­to­wać swo­ją twór­czość. Sto­wa­rzy­sze­nie otrzy­ma­ło do dys­po­zy­cji teren przy ul. Jana Seba­stia­na Bacha 15, a dokład­nie prze­zna­czo­ne do roz­biór­ki bara­ki daw­nej sto­łów­ki, któ­re pozo­sta­wi­li tu budow­ni­czo­wie metra. Dziś po bara­kach nie ma śla­du, a sie­dzi­ba jest na mia­rę XXI wie­ku. Dom Kul­tu­ry ze szkła i drew­na nawią­zu­je do daw­nych, słu­żew­skich sie­dlisk – z ogro­dem warzyw­nym i zagro­dą dla zwie­rząt.

    Kul­tu­ral­na oaza
    Słu­żew­ski Dom Kul­tu­ry w Dziel­ni­cy Moko­tów m.st. War­sza­wy to jedy­ny taki dom kul­tu­ry na mapie sto­li­cy – obiekt, któ­ry nie tyl­ko przy­cią­ga boga­tą ofer­tą kul­tu­ral­ną, arty­stycz­ną i edu­ka­cyj­ną. Klu­czo­wą rolę odgry­wa tu bowiem eko­lo­gia i tro­ska o ota­cza­ją­cą nas natu­rę. I to nie tyl­ko w teo­rii. Wokół budyn­ku roz­po­ście­ra­ją się tere­ny sprzy­ja­ją­ce relak­so­wi: poro­śnię­ty roślin­no­ścią wod­ną Potok Słu­że­wiec­ki, sta­no­wi­ska lęgo­we i bud­ki dla pta­ków, Park Dolin­ka Słu­żew­ska z drew­nia­ny­mi ław­ka­mi oraz zagro­da z dwie­ma koza­mi: Mysz­ką i Cytryn­ką.

    Są tu praw­dzi­we ule i dzi­ka łąka. Jest też duży „Wspól­ny Ogród” kwia­to­wo-warzyw­no-zio­ło­wy, upra­wia­ny przez spo­łecz­ność lokal­ną, gdzie odby­wa­ją się warsz­ta­ty, wykła­dy i pik­ni­ki. Sąsia­du­ją­cy z ogro­dem plac zabaw dla dzie­ci wybu­do­wa­ny został z eko­lo­gicz­nych mate­ria­łów, a całość two­rzy przy­jem­ną stre­fę rodzin­nej aktyw­no­ści i kre­atyw­no­ści. Bar­dziej ambit­ni mogą pró­bo­wać swych sił na pro­fe­sjo­nal­nej ścian­ce wspi­nacz­ko­wej.

    Par­ko­we ścież­ki pro­wa­dzą wzdłuż poto­ku aż do fascy­nu­ją­ce­go miej­sca z „japoń­ską duszą”. Tu w drew­nia­nej, pokry­tej gon­tem sty­lo­wej pago­dzie 20 wrze­śnia 2015 r. zawisł WORLD PEACE BELL – dzwon, któ­ry jest sym­bo­lem poko­ju na świe­cie. Ten ważą­cy 365 kg monu­men­tal­ny obiekt wyko­na­ny w Japo­nii jest waż­nym i kul­tu­ro­twór­czym ele­men­tem uroz­ma­ica­ją­cym oko­licz­ny park.

    Archi­tek­tu­ra Słu­żew­skie­go Domu Kul­tu­ry łączą­ca tra­dy­cję i nowo­cze­sność zdo­by­ła uzna­nie eks­per­tów, któ­rzy przy­zna­li mu Nagro­dę Archi­tek­to­nicz­ną POLITYKI 2013. Pro­jek­tan­ci z pra­cow­ni WWAA i 137 kilo wsłu­cha­li się w suge­stie pra­cow­ni­ków i bywal­ców SDK, two­rząc kom­pleks speł­nia­ją­cy wszel­kie potrze­by nie­zbęd­ne do obco­wa­nia z kul­tu­rą. Inwe­sty­cja zre­ali­zo­wa­na przez Mia­sto Sto­łecz­ne War­sza­wę, Dziel­ni­cę Moko­tów chwa­lo­na jest za funk­cjo­nal­ność, pro­eko­lo­gicz­ne ukie­run­ko­wa­nie, połą­cze­nie nowo­cze­snej archi­tek­tu­ry z tra­dy­cją i umie­jęt­ne nawią­za­nie do daw­nych funk­cji tego tere­nu. Archi­tek­tu­ra obiek­tu z zało­że­nia jest powścią­gli­wa i przy­ja­zna, a domi­nu­ją­cy­mi mate­ria­ła­mi są drew­no, szkło i metal. Prze­szklo­ne w cało­ści ścia­ny obiek­tów, skie­ro­wa­ne z jed­nej stro­ny na park, z dru­giej na uli­cę Bacha, pozwa­la­ją spa­ce­ru­ją­cym obser­wo­wać jed­no­cze­śnie pro­wa­dzo­ne tu zaję­cia oraz zie­leń par­ku.

    Wizja
    Słu­żew­ski Dom Kul­tu­ry to miej­sce odpo­czyn­ku, roz­wo­ju oso­bi­ste­go, inspi­ra­cji, zaba­wy, obco­wa­nia z kul­tu­rą, przy­ro­dą i sztu­ką, aktyw­no­ści rucho­wej, a przede wszyst­kim prze­strzeń do spo­tkań z ludź­mi, wśród natu­ry.

    Misja
    W Słu­żew­skim Domu Kul­tu­ry w naj­bar­dziej efek­tyw­ny i inno­wa­cyj­ny spo­sób zaspo­ka­ja­my potrze­by kul­tu­ral­ne dzie­ci, mło­dzie­ży i doro­słych poprzez edu­ka­cję arty­stycz­ną i ani­ma­cję. Pre­zen­tu­je­my róż­ne dzie­dzi­ny sztuk arty­stycz­nych i wizu­al­nych; współ­pra­cu­je­my z pla­ców­ka­mi oświa­to­wy­mi, orga­ni­za­cja­mi poza­rzą­do­wy­mi przy orga­ni­za­cji i pro­duk­cji wyda­rzeń kul­tu­ral­nych; współ­pra­cu­je­my z wszyst­ki­mi pod­mio­ta­mi, któ­re dzia­ła­ją na polu kul­tu­ry, archi­tek­tu­ry i eko­lo­gii w kra­ju i zagra­ni­cą; sta­wia­my na wie­lo­kul­tu­ro­wość – jeste­śmy Świa­to­wym Domem Kul­tu­ry.

    Źró­dło: https://www.sdk.waw.pl/sdk/o‑sdk

22.03.2025 - 22.04.2025
Zakończone

W kolo­rze i czar­no­bie­li. Woda prze­ni­ka przez wszyst­kie te zdję­cia. Sta­no­wi pre­tekst do zebra­nia czte­rech opo­wie­ści, upo­rząd­ko­wa­nie kil­ku histo­rii. Tak róż­nych, jak auto­rzy. „Żywioły/​woda” to pierw­sza wysta­wa zbio­ro­wa Kolek­ty­wu foto­gra­fów Natio­nal Geo­gra­phic Pol­ska.

Czte­rech auto­rów, któ­rych łączy cha­rak­ter pra­cy – są foto­re­por­te­ra­mi. Czte­ry zupeł­nie inne miej­sca, opo­wie­ści, spoj­rze­nia. Histo­rie bli­skie i dale­kie, w Pol­sce lub na koń­cu świa­ta. Cza­sem sku­pio­ne na boha­te­rach (zbio­ro­wych): ple­mię Badjao czy Rohin­gjo­wie, gdzie żywioł jest jedy­nie pre­tek­stem do zatrzy­ma­nia się nad histo­rią. Cza­sem to sama woda jest boha­ter­ką głów­ną – jej for­my i tęt­nią­ce nad nią życie. Każ­dy z auto­rów zupeł­nie ina­czej opo­wia­da swo­ją histo­rię, wyja­śnia i dopo­wia­da sło­wa­mi.

Marek Arci­mo­wicz

Badjao. Mate­riał powsta­wał w nie­zwy­kle krót­kim cza­sie – na miej­scu spę­dzi­li­śmy 5 dni – w dodat­ku pra­co­wa­łem pod­czas krę­ce­nia mate­ria­łu tele­wi­zyj­ne­go przez naszą eki­pę. Mor­scy Cyga­nie lub mor­scy koczow­ni­cy (ang. Sea Gyp­sies, fr. Noma­des de la mer) – zbior­cza nazwa pro­wa­dzą­cych pół­ko­czow­ni­czy tryb życia, nie­spo­krew­nio­nych grup etnicz­nych pocho­dze­nia austro­ne­zyj­skie­go, któ­re żyją na wybrze­żach Azji Połu­dnio­wo-Wschod­niej (źró­dło: Wiki­pe­dia).

Na wybrze­żu Bor­neo uda­ło się pod­pa­try­wać i reje­stro­wać sce­ny z życia nie­zwy­kłe­go, giną­ce­go ludu. Nie mają naro­do­wo­ści, nie mają pasz­por­tów, nie mają ochro­ny – są więc spy­cha­ni w nie­byt przez kra­je eks­plo­atu­ją­ce morza będą­ce ich natu­ral­nym śro­do­wi­skiem, w któ­rym bytu­ją od wie­ków. Żyją na łodziach i w pro­wi­zo­rycz­nych domach na palach, w osa­dach sta­wia­nych na mor­skich pły­ci­znach. Rodzą się w łodziach, pły­wa­ją od dziec­ka – zresz­tą, dzie­ci za podwór­ko i miej­sce zabaw mają morze mię­dzy cha­ta­mi, lub łodzie. Zamiast bie­gać – naj­czę­ściej pły­wa­ją.

Legen­da gło­si, że kie­dyś lud Badjao miał skrze­la i pły­wał w wodzie niczym ryby – ale z cza­sem utra­cił tę zdol­ność. Zosta­ło, stwier­dzo­ne nauko­wo, dosto­so­wa­nie wzro­ku do ostre­go widze­nia pod wodą…

Marek Arci­mo­wicz, uro­dzo­ny w 1972 r. w Wał­brzy­chu. Foto­graf zawo­do­wy od „zadań spe­cjal­nych” z nie­mal 30-let­nim sta­żem. Od roku 1999 foto­graf maga­zy­nu Natio­nal Geo­gra­phic Pol­ska.

Przez lata (od roku 2014) uczest­ni­czył jako foto­graf w pro­jek­cie KNKS Mar­ty­ny Woj­cie­chow­skiej. Oka­zjo­nal­nie wykła­dow­ca aka­de­mic­ki. Począt­ko­wo jego zain­te­re­so­wa­nia foto­gra­ficz­ne sku­pia­ły się wokół archi­tek­tu­ry i sztu­ki użyt­ko­wej. Przez ostat­nie lata kon­cen­tru­je się głów­nie na aspek­tach dyna­mi­ki i ruchu w foto­gra­fii. Wyni­ka to z jego zaan­ga­żo­wa­nia w dale­kie wypra­wy i w spor­ty eks­tre­mal­ne.

Foto­gra­fo­wał we wszyst­kich stre­fach kli­ma­tycz­nych – od śnież­nej pust­ki Spits­ber­ge­nu, przez pusty­nię Gobi, Indie, Mon­go­lię, Nepal i hima­laj­skie szczy­ty. Uczest­nik i orga­ni­za­tor wypraw wspi­nacz­ko­wych, eks­plo­ra­cyj­nych i nauko­wych. W ramach mię­dzy­na­ro­do­wej eks­pe­dy­cji nauko­wej w roku 2012 wspiął się na nie­zdo­by­ty wcze­śniej szczyt Tra­men Tepui w Wene­zu­eli, plo­nem wypra­wy było rów­nież odkry­cie 3 nie­zna­nych gatun­ków zwie­rząt. Przez lata redak­tor i „fron­to­wy” foto­graf Maga­zy­nu „GÓRY”. Jego pra­ce i arty­ku­ły publi­ko­wa­no na tamach wydaw­nictw książ­ko­wych i pra­sy, m.in.: „Natio­nal Geo­gra­phic”, „Tra­vel­ler”, „GEO”, „Podró­że”, „Focus”, „GÓRY”, „Voy­age”, „New­swe­ek”, „Wie­dza i Życie”, „Gaze­ta Wybor­cza”, „Foto-Pozy­tyw”. Jego pra­ce były eks­po­no­wa­ne na wysta­wach Ocza­mi Foto­gra­fów Natio­nal Geo­gra­phic. Współ­pra­co­wał z czo­ło­wy­mi agen­cja­mi rekla­mo­wy­mi w Pol­sce i za gra­ni­cą.

Jego pra­ce nagra­dza­ne byty wie­lo­krot­nie w Pol­sce i w świe­cie. Z wykształ­ce­nia archi­tekt-pla­ni­sta, absol­went Poli­tech­ni­ki Wro­cław­skiej, a tak­że instruk­tor nar­ciar­stwa, uro­dzo­ny w Wał­brzy­chu, żyje w mię­dzy­kon­ty­nen­tal­nym roz­kro­ku i jed­no­cze­śnie sta­ra się miesz­kać z rodzi­ną w górach.

web mlodkowskiPaweł Młod­kow­ski

Słyn­na foto­gra­fia „Blue Mar­ble” wyko­na­na z per­spek­ty­wy kosmo­su w roku 1972 uka­zu­je Zie­mię w nie­zwy­kłym bogac­twie kolo­ry­stycz­nym. Postrzę­pio­ne bia­łe pół­prze­zro­czy­ste pła­ty chmur, śnież­na biel gren­landz­kie­go lodu, głę­bo­ka zie­leń tro­pi­kal­nych lasów, tur­kus oce­anu i pia­sko­wy kolor Saha­ry kon­tra­stu­ją z mono­chro­ma­tycz­ny­mi obra­za­mi innych ciał Ukła­du Sło­necz­ne­go. Przy­czy­ną tej odmien­no­ści „obli­cza” Zie­mi jest woda, któ­rej wystę­po­wa­nie w róż­no­rod­nych for­mach decy­du­je o wyjąt­ko­wo­ści i uni­ka­to­wo­ści naszej pla­ne­ty. Zie­mia jest, bowiem jedy­nym zna­nym nauce cia­łem nie­bie­skim, na któ­rym woda wystę­pu­je powszech­nie i jed­no­cze­śnie w trzech róż­nych sta­nach sku­pie­nia.

Dla przy­rod­ni­ka woda to wciąż intry­gu­ją­cy feno­men przy­ro­dy. Jed­nak poszu­ki­wa­nie nauko­wych uogól­nień, przy­glą­da­nie się dyna­mi­ce pro­ce­sów i zja­wisk zamy­ka nie­kie­dy oczy bada­cza na sta­ny chwi­lo­we, ulot­ne, sym­bo­licz­ne, nio­są­ce ładu­nek emo­cjo­nal­ny. Gra kolo­rów, świa­tło­cie­ni, nie­ostrość gra­nic, cho­ciaż są isto­tą widzial­ne­go świa­ta sta­no­wią nie­ma­łą trud­ność dla poszu­ki­wa­cza uni­wer­sal­nych ści­słych for­muł, kla­sy­fi­ku­ją­ce­go, kwan­ty­fi­ku­ją­ce­go.…. Dla­te­go spoj­rze­nie na świat ocza­mi arty­sty, z dystan­su, poka­za­nie nie­oczy­wi­sto­ści tego, co empi­rycz­ne sta­no­wi nie tyl­ko źró­dło reflek­sji nad pięk­nem ota­cza­ją­ce­go nas świa­ta, ale jest też nie­zmier­nie inspi­ru­ją­ce poznaw­czo.

Tekst: prof. dr hab. Michał Wosz­czyk

Zro­bie­nie zdję­cia jest ostat­nim eta­pem doświad­cze­nia. W moim przy­pad­ku jest to doświad­cze­nie prze­strze­ni – zachwyt, lęk, pew­ność i wąt­pli­wo­ści, zim­no, gorą­co, tur­bu­len­cje… — całe spek­trum doznań, któ­re towa­rzy­szą mi przed, w trak­cie i pod­czas lotu. Odkry­wam leżą­ce na zie­mi obra­zy, jestem tam, w powie­trzu, w bez­po­śred­nim kon­tak­cie ze świa­tem, któ­ry foto­gra­fu­ję. Widzę go i czu­ję doświad­czam. Bar­dzo czę­sto, koń­cząc lot, wzno­szę się wyso­ko, wyłą­czam sil­nik i w ciszy, ska­żo­nej jedy­nie szu­mem wia­tru, nie­chęt­nie pod­da­ję się gra­wi­ta­cji, wra­cam na zie­mię.

Zima, taka praw­dzi­wa, ze śnie­giem mro­zem, nada­je zie­mi pew­nej suro­wo­ści. Ogra­ni­cza kolo­ry, uprasz­cza for­my, wygła­dza fak­tu­ry. W tym cza­sie na taflach zama­rza­ją­cych jezior poja­wia­ją się obra­zy. Są tam przez chwi­lę: mie­siąc, tydzień, cza­sa­mi zale­d­wie kil­ka dni. Zni­ka­ją bez­pow­rot­nie wraz z nadej­ściem dodat­nich tem­pe­ra­tur. W kolej­nych latach, w tych samych miej­scach, natu­ra opo­wia­da zupeł­nie inne histo­rie.

Paweł Młod­kow­ski, uro­dzo­ny w 1975 r. foto­graf, gra­fik, pilot para­lot­ni.

Od 2005 r. w ramach autor­skich pro­jek­tów, foto­gra­fu­je z lotu pta­ka te frag­men­ty kra­jo­bra­zu, któ­re wyróż­nia szcze­gól­na este­ty­ka, har­mo­nia lub cie­ka­wa gra sko­ja­rzeń. Zre­ali­zo­wał kil­ka cykli foto­gra­ficz­nych: Pola z duszą, Este­ty­ka destruk­cji, Sub­tel­no­ści, Dachy, Zima. Więk­szość z nich ma cha­rak­ter otwar­ty, cza­sa­mi prze­ni­ka­ją się wza­jem­nie w bar­dzo umow­ny spo­sób kla­sy­fi­ku­jąc foto­gra­fie. Ostat­nio ze szcze­gól­nym zain­te­re­so­wa­niem przy­glą­da się wodzie, któ­ra w istot­ny spo­sób kształ­tu­je kra­jo­braz będąc jed­no­cze­śnie jego waż­nym ele­men­tem.

Wie­lo­krot­nie nagra­dza­ny i wyróż­nia­ny, mię­dzy inny­mi w kon­kur­sach: Natio­nal Geo­gra­phic Pol­ska, Sony World Pho­to­gra­phy Awards, Inter­na­tio­nal Pho­to­gra­phy Awards, Pil­sner Urqu­ell Inter­na­tio­nal Pho­to­gra­phy Awards, Prix de la Pho­to­gra­phie, Moscow Inter­na­tio­nal Foto Awards, Tokyo Inter­na­tio­nal Foto Awards.

Jak dotąd nie foto­gra­fo­wał przy uży­ciu dro­na.

web NOWACKIMiko­łaj Nowac­ki

Odra jest dla mnie syno­ni­mem wol­no­ści. Jako dziec­ko cho­dzi­łem nad nią pra­wie codzien­nie. Sam albo z przy­ja­cie­lem ucie­ka­łem od miej­skie­go zgieł­ku do przy­ro­dy. Mia­łem szczę­ście, że miesz­ka­łem wte­dy na samym skra­ju Wro­cła­wia. Dzie­sięć minut na pie­cho­tę od moje­go domu znaj­do­wa­ła się Wyspa Opa­to­wic­ka – pięk­na i dzi­ka, ze sta­ro­rze­czem, z gru­by­mi, sta­ry­mi drze­wa­mi i mnó­stwem zwa­lo­nych, próch­nie­ją­cych pni. Ten las wyglą­dał jak pier­wot­na pusz­cza. To było moje uko­cha­ne miej­sce.

Odrę pamię­tam z wcze­sne­go dzie­ciń­stwa jako miej­sce wspa­nia­łej zaba­wy. Na Wyspę Opa­to­wic­ką prze­cho­dzi­ło się wte­dy przez sta­ry, nie­ist­nie­ją­cy już jaz, któ­rym bie­gły tory kolej­ki wąsko­to­ro­wej. Sta­ły tam porzu­co­ne wago­ni­ki. Razem z tatą wsia­da­li­śmy do nich i zjeż­dża­li­śmy z wału aż nad samą rze­kę

Czę­sto bawi­łem się w pobli­żu Jazu Bar­to­szo­wic­kie­go. Nie­ste­ty w upal­ne lata woda nie nada­wa­ła się do kąpie­li ze wzglę­du na sil­ne zanie­czysz­cze­nie. Dziś jej stan na szczę­ście bar­dzo się popra­wił.

Jako nasto­la­tek nale­ża­łem do wod­nej dru­ży­ny har­cer­skiej i bar­dzo lubi­łem pły­wać żaglów­ka­mi po Odrze. Gdy mia­łem dosyć szkol­ne­go ter­ro­ru, ucie­ka­łem z lek­cji nad rze­kę. Bra­łem rower i jecha­łem wie­le kilo­me­trów za mia­sto wzdłuż brze­gu, upa­ja­jąc się wol­no­ścią i wido­kiem dzi­kiej odrzań­skiej przy­ro­dy. Inte­re­so­wa­łem się orni­to­lo­gią i cały czas roz­glą­da­łem się za rzad­ki­mi gatun­ka­mi pta­ków. W szko­le śred­niej zafa­scy­no­wa­ny filo­zo­fią Wscho­du czę­sto cho­dzi­łem nad rze­kę sam. Sia­da­łem na Jazie Bar­to­szo­wic­kim lub Opa­to­wic­kim i wyci­sza­łem się, wpa­tru­jąc się w skłę­bio­ny nurt. Grzmot wody spa­da­ją­cej z pro­gu dzia­łał koją­co. Ten dźwięk sły­sza­łem tak­że przez otwar­te okno w let­nie wie­czo­ry, kie­dy zasy­pia­łem. Był naj­lep­szą koły­san­ką.

W tam­tym cza­sie – była to poto­wa lat 80. – trans­port rzecz­ny kwitł. Mija­ły mnie pcha­cze z bar­ka­mi trans­por­tu­ją­cy­mi węgiel i pia­sek w dół rze­ki, a tak­że puste stat­ki, wra­ca­ją­ce w górę. Uwiel­bia­łem ich widok. Gdy jecha­łem za mia­sto czę­sto musia­łem cze­kać przy otwar­tej Ślu­zie Bar­to­szo­wic­kiej, aż prze­pły­nie bar­ka wyła­do­wa­na węglem. Zawsze mia­łem ogrom­ną ocho­tę wsko­czyć na nią i popły­nąć w nie­zna­ne. Dziś z powo­du dłu­go­trwa­łe­go i głę­bo­kie­go kry­zy­su w trans­por­cie rzecz­nym widok pcha­czy z bar­ka­mi stał się rzad­ko­ścią.

W cza­sie stu­diów uma­wia­łem się na rand­ki nad Odrą.

Pod­czas wiel­kiej powo­dzi w 1997 roku bra­łem udział w pospo­li­tym rusze­niu. Do upa­dłe­go nosi­łem wor­ki z pia­skiem, aby pod­wyż­szyć wały prze­ciw­po­wo­dzio­we i uchro­nić swo­ją dziel­ni­cę przed zala­niem. Wbrew prze­po­wied­niom pesy­mi­stów uda­ło nam się wte­dy wygrać z rze­ką i ura­to­wać wro­cław­ski Bisku­pin i Sępol­no. Wte­dy jesz­cze nie foto­gra­fo­wa­łem, nie­ste­ty. Wszyst­kie obra­zy z powo­dzi tysiąc­le­cia utrwa­li­ły się tyl­ko w mojej pamię­ci. Ale to nie po tych wyda­rze­niach zain­te­re­so­wa­łem się foto­gra­fią. Zają­łem się nią dopie­ro kil­ka lat póź­niej i z cza­sem cał­ko­wi­cie poświę­ci­łem się jej zawo­do­wo.

Pro­jekt foto­gra­ficz­ny o Odrze, któ­ry reali­zo­wa­łem od 2008 r. do dziś, był natu­ral­ną kon­ty­nu­acją mojej potrze­by prze­by­wa­nia nad rze­ką. Zapra­gną­łem z apa­ra­tem przy oku dowie­dzieć się, co łączy ludzi z Odrą i jak sil­ne są to wię­zi. W cza­sie pię­ciu lat pra­cy nad pro­jek­tem uświa­do­mi­łem sobie, że dla osób miesz­ka­ją­cych w pobli­żu rze­ki jest to zwią­zek nie­ro­ze­rwal­ny.

Teraz jesz­cze bar­dziej niż kie­dyś marzę o tym, aby wody Odry były przej­rzy­ste. Żeby roz­wój gospo­dar­czy nad­odrzań­skich regio­nów nie znisz­czył dzi­kiej nad­rzecz­nej przy­ro­dy, naj­bar­dziej nara­żo­nej na eks­pan­sję czło­wie­ka. Aby­śmy wsku­tek nie­roz­waż­nych dzia­łań nie utra­ci­li jej bez­pow­rot­nie.

Miko­łaj Nowac­ki, uro­dzo­ny w 1972 r. ukoń­czył Uni­wer­sy­tet Wro­cław­ski gdzie w 1997 r. otrzy­mał dyplom magi­stra pra­wa. Ukoń­czył rów­nież stu­dia dok­to­ranc­kie z pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go. Dok­to­rat z pra­wa kosmicz­ne­go porzu­cił jed­nak aby móc sku­pić się na swo­jej naj­więk­szej pasji – foto­gra­fii.

W 2013 r. ukoń­czył pre­sti­żo­wy dwu­let­ni pro­gram men­tor­ski w ame­ry­kań­skiej agen­cji VII Pho­to – VII Men­tor Pro­gram. Od roku 2015 foto­graf Natio­nal Geo­gra­phic Pol­ska oraz amba­sa­dor mar­ki LUMIX.

Miał wysta­wy solo­we w wie­lu kra­jach świa­ta, m.in. w Nowym Jor­ku w VII Gal­le­ry, dwa razy wysta­wy w Chi­nach na festi­wa­lach foto­gra­ficz­nych i na Litwie pod­czas Kau­nas Pho­to Festi­val. Swo­je zdję­cia publi­ko­wał w licz­nych gaze­tach i maga­zy­nach m.in. w „The New York Times”, „The Sun­day Times Maga­zi­ne”, „Stern”, „Der Spie­gel”, „Neue Zür­cher Zeitung”, „Le Mon­de”. Nowac­ki jest lau­re­atem licz­nych kon­kur­sów foto­gra­ficz­nych w Pol­sce i za gra­ni­cą, m.in. Out-door Pho­to­gra­pher of The Year, Grand Press Pho­to, BZWBK Press Foto, NPPA Best of Pho­to­jo­ur­na­lism, Prix de la Pho­to­gra­phie Paris Px3.

web ZaborowskiMar­cin Zabo­row­ski

Rohin­gjo­wie to muzuł­mań­ska mniej­szość etnicz­na. Zamiesz­ku­ją bir­mań­ski stan Ara­kan (Rakhi­ne), poło­żo­ny na zacho­dzie kra­ju i gra­ni­czą­cy z Ban­gla­de­szem. Ustę­pu­ją liczeb­nie bud­dyj­skim Ara­kań­czy­kom, z któ­ry­mi od kil­ku dekad pozo­sta­ją we wro­gich sto­sun­kach.

Na mocy przy­ję­tej w 1982 roku usta­wy o naro­do­wo­ściach, rząd Bir­my ofi­cjal­nie nie uzna­je Rohin­gjów za odręb­ną gru­pę. Sta­no­wi­sko to pod­parł budzą­cy kon­tro­wer­sje i wąt­pli­wy meto­do­lo­gicz­nie ofi­cjal­ny spis 135 „naro­dów” Bir­my, któ­ry osta­tecz­nie wyklu­czył Rohin­gjów ze spo­łe­czeń­stwa. Jako nie­uzna­na gru­pa etnicz­na są trak­to­wa­ni przez rząd bir­mań­ski jak nie­le­gal­ni imi­gran­ci, a w kon­se­kwen­cji na zie­mi, któ­rą zamiesz­ku­ją od poko­leń, pozo­sta­ją bez­pań­stwow­ca­mi.

Prze­śla­do­wa­nia Rohin­gjów mają cha­rak­ter sys­te­mo­wy, zaś ostat­ni exo­dus (2017 rok), w któ­rym 800 tysię­cy Rohin­gjów ucie­kło z Bir­my do Ban­gla­de­szu, jest powra­ca­ją­cym akor­dem w toczą­cym się od czte­rech dekad dra­ma­cie.

Przez lata, tysią­ce uchodź­ców Rohin­gja prze­kra­cza­ją rze­kę Naf oraz wody Zato­ki Ben­gal­skiej by zacho­wać życie. Tam woda ma wie­le twa­rzy. Na mapie to tyl­ko natu­ral­na gra­ni­ca pomię­dzy Bir­mą a Ban­gla­de­szem. W obli­czu zagro­że­nia, sta­je się gra­ni­cą pomię­dzy życiem a śmier­cią. Pod­czas lat wege­ta­cji w Ban­gla­de­szu, woda jest źró­dłem poży­wie­nia.

Wysta­wa jest czę­ścią pro­jek­tu doku­men­tal­ne­go „Rohin­gy­as. A life of Bur­ma­’s Muslims”, któ­ry autor roz­po­czął w 2013 roku. Pro­jekt jest zapi­sem histo­rii boha­te­rów i losów prze­śla­do­wa­nej spo­łecz­no­ści Rohin­gja, w okrut­ny spo­sób wyklu­czo­nych ze spo­łe­czeń­stwa.

Mar­cin Zabo­row­ski, uro­dzo­ny w 1978 r. foto­graf doku­men­tal­ny, współ­pra­cu­ją­cy od 2009 roku z maga­zy­nem Natio­nal Geo­gra­phic Pol­ska. Jego pra­ce publi­ko­wa­ne były w „EI Pais”, „The Guar­dian”, „AZ Zeitung”, „Deut­sche Wel­le”, „Focus”, „Natio­nal Geo­gra­phic Pol­ska”, „Ale­te­ia”, „Hale­wijn”, „Maga­zyn Pismo”, „doc!photomagazine” oraz na festi­wa­lach w Kam­bo­dży (Ang­kor Pho­to Festival& Work­shops) i Rumu­nii (Tran­sy­lva­nia Pho­to Festi­val). Na ante­nie Pol­skie­go Radia Szcze­cin rela­cjo­no­wał podróż do Tybe­tu oraz Indii, gdzie foto­gra­fo­wał XIV Dalaj­la­mę. Absol­went pro­gra­mu men­tor­skie­go Sput­nik Pho­tos.

Mar­cin jest lau­re­atem Grand Press Pho­to (2014, 2018), od lat wyróż­nia­ny jest tak­że za gra­ni­cą, m.in. w Inter­na­tio­nal Pho­to­gra­phy Awards (2014–2017), Moscow Inter­na­tio­nal Foto Awards (2014–2018), Sie­na Inter­na­tio­nal Pho­to­gra­phy Awards (2018), Prix de la Pho­to­gra­phie Paris (2018). Autor indy­wi­du­al­nych wystaw foto­gra­ficz­nych ‚The Monk”, „Tibet”, „The Unre­gi­ste­red” i „New­co­mers”.

źró­dło: https://www.sdk.waw.pl/wydarzenia/rodzaj-wydarzenia/galeria-przy-kozach/zywioly-woda-wystawa-zbiorowa-fotografow-national-geographic-marek-arcimowicz-pawel-mlodkowski-mikolaj-nowacki-marcin-zaborowski