Muzeum Literatury ma przyjemność zaprezentować pierwszą w Europie monograficzną wystawę amerykańskiej artystki Alexandry Grant, znanej z interdyscyplinarnego zamiłowania do języka, która w swoich pracach plastycznych stara się zwizualizować i ucieleśnić dzieła literackie.
Alexandra Grant

Miejsce

  • Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza
    Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza
    Rynek Starego Miasta 20, Warszawa

    Misją Muzeum Lite­ra­tu­ry jest gro­ma­dze­nie i prze­cho­wy­wa­nie dóbr kul­tu­ry, w tym zabyt­ków i mate­ria­łów doku­men­ta­cyj­nych w zakre­sie Lite­ra­tu­ry pol­skiej oraz naj­bliż­sze­go jej zaple­cza histo­rycz­ne­go i oby­cza­jo­we­go, a tak­że upo­wszech­nia­nie war­to­ści lite­ra­tu­ry, nauki i kul­tu­ry w opar­ciu o posia­da­ne zbio­ry oraz kształ­to­wa­nie wraż­li­wo­ści poznaw­czej i este­tycz­nej, jak rów­nież pro­wa­dze­nie dzia­łal­no­ści nauko­wej i edu­ka­cyj­nej.

    Źró­dło: https://muzeumliteratury.pl/oddzialy/

Ale­xan­dra Grant uro­dzo­na w Fairview Park (Ohio) ukoń­czy­ła histo­rię sztu­ki w Swar­th­mo­re Col­le­ge (Pen­syl­wa­nia, 1995) oraz stu­dia malar­stwa i rysun­ku w Cali­for­nia Col­le­ge of Arts and Cra­fts (San Fran­ci­sco, 2000). Miesz­ka i pra­cu­je w Los Ange­les i Ber­li­nie. Jest artyst­ką posłu­gu­ją­cą się tech­ni­ka­mi mie­sza­ny­mi, któ­rej twór­czość obej­mu­je malar­stwo, gra­fi­kę, rzeź­bę, foto­gra­fię, insta­la­cje i wideo, a tak­że arty­stycz­ne publi­ka­cje. Jej sztu­ka odzna­cza się inter­dy­scy­pli­nar­ną fascy­na­cją języ­kiem jako obra­zem oraz ucie­le­śnia sło­wo pisa­ne, co ide­al­nie pasu­je do cha­rak­te­ru wystaw w Muzeum Lite­ra­tu­ry.

Ale­xan­dra Grant wysta­wia­ła w muze­ach i gale­riach na całym świe­cie, a jej pra­ce znaj­du­ją się w kolek­cjach muze­al­nych, mię­dzy inny­mi w Los Ange­les Coun­ty Museum of Art (LACMA), Museum of Con­tem­po­ra­ry Art (MOCA) w Los Ange­les, Blan­ton Museum of Art w Austin (Tek­sas) oraz w kolek­cjach pry­wat­nych. Artyst­ka wcho­dzi w dia­log z twór­czo­ścią pisa­rzy, poetów, filo­zo­fów i lin­gwi­stów, w tym Sofo­kle­sa, Kon­stan­di­no­sa Kawa­fi­sa, Pabla Neru­dy, Vanii Var­gas, Wisła­wy Szym­bor­skiej, Micha­ela Joyce’a, Hélène Cixo­us oraz Keanu Reeve­sa, zysku­jąc mia­no „rady­kal­nej współ­pra­cow­nicz­ki”.

Grant trak­tu­je lite­ra­tu­rę i czy­ta­nie jako kata­li­za­tor swo­jej twór­czo­ści i inte­lek­tu­al­ną pod­sta­wę całej prak­ty­ki arty­stycz­nej. Poprzez połą­cze­nie kon­cep­cyj­nych i intu­icyj­nych ope­ra­cji, prze­kształ­ca wybra­ne tek­sty w kom­po­zy­cje kolo­ru, kształ­tu i for­my, nada­jąc im dzię­ki temu nowe życie. Sama artyst­ka nazy­wa sie­bie „pisar­ką, któ­ra pisze mate­ria­ła­mi”. Grant jest tak­że współ­za­ło­ży­ciel­ką wydaw­nic­twa X Arti­sts’ Books i pro­wa­dzi pro­jekt gran­tLO­VE, któ­ry wspie­ra arty­stów i edu­ka­cję arty­stycz­ną.

O WYSTAWIE

Wysta­wa Ale­xan­dry Grant wpi­su­je się tak­że w wysta­wien­ni­czy cykl, w któ­rym Muzeum pre­zen­tu­je syl­wet­ki i twór­czość niezależ­nych i nie­prze­cięt­nych kobiet – pisa­rek, poetek i arty­stek, któ­re wal­czy­ły nie tyl­ko o wła­sne pra­wo do arty­stycz­nej wypo­wie­dzi, ale też o pra­wa innych kobiet. Boha­ter­ka­mi naszych wystaw były m.in. Maria Paw­li­kow­ska-Ja­sno­rzew­ska (2006), Gabrie­la Zapol­ska i Leonor Fini (2011), Maria Dąbrow­ska i Zuzan­na Gin­czan­ka (2015) oraz Wisła­wa Szym­bor­ska (2017). Wysta­wa Grant jest jed­nak pierw­szą w peł­ni mono­gra­ficz­ną wysta­wą współ­cze­snej artyst­ki zagra­nicz­nej.

Kon­cep­cja eks­po­zy­cji Ale­xan­dra Grant. Sło­wo. Obraz. Prze­strzeń pod­kre­śla wszech­stron­ność artyst­ki oraz jej fascy­na­cje lite­rac­kie. W ramach pro­jek­tu zosta­ną zapre­zen­to­wa­ne jej pra­ce malar­skie, rzeź­biar­skie, foto­gra­ficz­ne, insta­la­cja wideo i pro­jek­ty wydaw­ni­cze. Naj­waż­niej­szą czę­ścią wysta­wy będą pra­ce inspi­ro­wa­ne poezją Wisła­wy Szym­bor­skiej – z cyklu Szep­ty z 2009 roku – oraz dzie­ła nowe, przy­go­to­wa­ne spe­cjal­nie na potrze­by wysta­wy, jak wiel­ko­for­ma­to­wa insta­la­cja rzeź­biar­ska z dru­tu oraz pra­ce wyko­na­ne w tech­ni­ce neo­nu. Artyst­ka zapre­zen­tu­je rów­nież cykl prac powsta­łych we współ­pra­cy ze zna­nym pisa­rzem hiper­fik­cji Micha­elem Joyce’em, na pod­sta­wie jego wier­sza Nim­bus (2003). Jed­ną z klu­czo­wych idei eks­po­zy­cji jest uka­za­nie arty­stycz­nej rela­cji Grant z Szym­bor­ską oraz Joyce’em. Neo­ny, dru­cia­ne rzeź­by-insta­la­cje oraz malar­skie ton­da to dzie­ła site­-spe­ci­fic, zapro­jek­to­wa­ne spe­cjal­nie na wysta­wę i dosto­so­wa­ne do zabyt­ko­wych prze­strze­ni Muzeum Lite­ra­tu­ry. Osob­nym zagad­nie­niem, ale zwią­za­nym z wąt­kiem lite­rac­kim, będzie pre­zen­ta­cja dzia­łal­no­ści wydaw­nic­twa X Arti­sts’ Books, współ­pro­wa­dzo­ne­go przez Ale­xan­drę Grant z Keanu Reeve­sem, oraz czę­ści pry­wat­ne­go archi­wum artyst­ki z Los Ange­les.

Wysta­wa Ale­xan­dra Grant. Sło­wo. Obraz. Prze­strzeń powsta­ła w ści­słej współ­pra­cy z Artyst­ką oraz Ire­ną Kain, pro­mo­tor­ką sztu­ki pol­skiej w Szwaj­ca­rii i w Niem­czech, ini­cja­tor­ką i współ­ku­ra­tor­ką eks­po­zy­cji. Dr Anna Lipa, kustosz Muzeum Lite­ra­tu­ry jest kura­tor­ką i autor­ką stra­te­gii wysta­wien­ni­czej pro­jek­tu, uwzględ­nia­ją­cej tak­że doku­men­ta­cję same­go pro­ce­su powsta­wa­nia i mon­ta­żu dzieł przez Artyst­kę. Foto­re­por­taż z prze­bie­gu insta­la­cji zosta­nie zamiesz­czo­ny na naszej stro­nie inter­ne­to­wej w dniu wer­ni­sa­żu.

Do gro­na insty­tu­cji, któ­re wspar­ły nasz wie­lo­wy­mia­ro­wy pro­jekt, dołą­czy­ły Fun­da­cja Kor­po­ra­cja Ha!art oraz Fun­da­cja Wisła­wy Szym­bor­skiej, któ­ra wyra­zi­ła zgo­dę na włą­cze­nie wysta­wy Ale­xan­dry Grant w kalen­darz ob­chodów Roku Wisła­wy Szym­bor­skiej (2023), usta­no­wio­ne­go przez Senat Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej, jako pro­jekt ich zamknię­cia w 2024 roku.

Wysta­wie towa­rzy­szy obszer­ny pol­sko-angiel­ski kata­log oraz boga­ty pro­gram, na któ­ry skła­da­ją się m.in. dzia­ła­nia edu­ka­cyj­ne prze­znaczone dla dzie­ci i mło­dzie­ży, spo­tka­nia, wykła­dy i warsz­ta­ty poświę­co­ne poezji Wisła­wy Szym­bor­skiej oraz panel dys­ku­syj­ny na temat lite­ra­tu­ry elek­tro­nicz­nej i pio­nier­skiej roli, jaką ode­grał w jej roz­wo­ju Micha­el Joy­ce.

Micha­el Joy­ce

„Zmysł udzia­łu” – o Ale­xan­drze Grant

Moja współ­pra­ca z Ale­xan­drą Grant zaczę­ła się jakieś dwa­dzie­ścia lat temu, kie­dy artyst­ka, zbie­ra­jąc w sie­ci mate­ria­ły do pro­jek­tu doty­czą­ce­go ryso­wa­nia w prze­strze­ni, guglo­wa­ła sło­wo dome­sti­ci­ty (życie domo­we; domo­wość) i natknę­ła się na tekst o takim tytu­le, pocho­dzą­cy z moje­go hiper­tek­stu pt. „Reach” opu­bli­ko­wa­ne­go w „The Iowa Review Onli­ne”[*].Skon­tak­to­wa­ła się ze mną, żeby zapy­tać, czy może wyko­rzy­stać cytat z nie­go w swo­jej pra­cy.

Prze­pro­wa­dzi­łem wła­sne poszu­ki­wa­nia i odkry­łem, że w pew­nej gale­rii w Los Ange­les spe­cja­li­zu­ją­cej się w nowym rysun­ku Ale­xan­dra wysta­wia­ła wiel­ko­for­ma­to­wą pra­cę (wymia­rów ok. 3m x 1,2m) – rysu­nek powsta­ły w wyni­ku zło­żo­ne­go pro­ce­su intra­me­dia­cji wycho­dzą­ce­go od tek­stu, prze­ło­żo­ne­go na tek­sto­wą rzeź­bę z powy­gi­na­ne­go dru­tu, któ­rej cień zapi­sa­no na papie­rze. Odpo­wie­dzia­łem na jej mail, pyta­jąc, czy mia­ła­by ocho­tę zro­bić coś ze mną.

I tak zaczę­li­śmy bliż­szą współ­pra­cę, wymie­nia­jąc się dzie­ła­mi, pro­jek­ta­mi i pomy­sła­mi, a tak­że stra­te­gia­mi wysta­wia­nia i publi­ka­cji w Inter­ne­cie. Jed­na z naszych wspól­nych prac to „Nim­bus” – duża, ponad dwu­me­tro­wej wyso­ko­ści, kine­tycz­na rzeź­ba z dru­tu opar­ta na moim tek­ście, skła­da­ją­ca się z sie­ci słów wyple­cio­nych z dru­tu, ukła­da­ją­cych się w wiru­ją­cą kuli­stą for­mę. Rucho­me cie­nie rzu­ca­ne przez tę insta­la­cję na ścia­ny gale­rii spra­wia­ją, że ete­rycz­ne włók­na migo­czą, gdy patrzy się na nie z uli­cy. Tekst zni­ka w swo­jej for­mie – by użyć słów Ale­xan­dry – „raczej pozo­sta­jąc w ukry­ciu niż ujaw­nia­jąc się”.

Powsta­łą po pew­nym cza­sie serię wspól­nych tekst-obra­zów nazwa­li­śmy, idąc za Hélène Cixo­us – pew­nie na sku­tek moich pro­fe­sor­skich naci­sków –„indécri­tions”, co moż­na by luź­no prze­tłu­ma­czyć jako „nie-opi­sy”, ale rów­nież dla­te­go, że obo­je byli­śmy pod wpły­wem jej pism, jed­nak po jakimś cza­sie eks­pe­ry­men­to­wa­nia porzu­ci­li­śmy ten ter­min i po pro­stu dobrze się bawi­li­śmy.

Nie­dłu­go potem napi­sa­łem tek­sty, do serii czte­rech pane­li o roz­mia­rach 3m x 1,2m, zain­spi­ro­wa­nych książ­ką Cixo­us Three Steps on a Lad­der of Wri­ting, do któ­rych z dużą nie­pew­no­ścią – za namo­wą Ale­xan­dry – doło­ży­łem mini­ma­li­stycz­ne rysun­ki i tło.

Mimo to, kie­dy myślę teraz o ide­ach kodo­wa­nia, kore­spon­den­cji i media­cji, sądzę, że jed­nak „indécri­tions” ma coś do zaofe­ro­wa­nia jako ter­min odno­szą­cy się do bada­nia prze­cho­dze­nia od obra­zu do tek­stu i na odwrót. To sło­wo-waliz­ka mia­ło w rów­nym stop­niu nawią­zy­wać do pojęć nie­pi­sa­nia i nie­ry­so­wa­nia, któ­re poja­wia­ją się nie tyl­ko przy przej­ściu z jed­ne­go języ­ka na dru­gi, ale tak­że z tek­stu do obra­zu, z mowy do pisma i od repre­zen­ta­cji w dwóch wymia­rach do trój­wy­mia­ro­wych obiek­tów. Cho­dzi­ło rów­nież o to, aby rzu­cić prze­wrot­ne spoj­rze­nie na to, jak każ­da współ­pra­ca mię­dzy męż­czy­zną a kobie­tą, zwłasz­cza ta odby­wa­ją­ca się mię­dzy poko­le­nia­mi, czy wręcz pomi­mo róż­ni­cy mię­dzy nimi, wyda­je się odby­wać bez zaha­mo­wań.

A teraz ta nasza pierw­sza wspól­na pra­ca, czy­li „Nim­bus”, zosta­ła zgrab­nie prze­ło­żo­na przez moją dro­gą przy­ja­ciół­kę, Kasię Bazar­nik, na potrze­bę wysta­wy Ale­xan­dry w War­sza­wie. Tak się skła­da, że dora­sta­łem w Buf­fa­lo, w sta­nie Nowy Jork, nie­da­le­ko jed­nej z pra­wie dwu­dzie­stu miej­sco­wo­ści w USA nazwa­nych na cześć War­sza­wy. I ta War­sza­wa w sta­nie Nowy Jork prze­bi­ła Buf­fa­lo, jeśli cho­dzi o sezo­no­wy poziom opa­dów śnie­gu, któ­ry osią­gnął tam 401 cm w porów­na­niu do skrom­nych 246 cm w Buf­fa­lo.

Każ­dy, kto dora­stał w tak śnież­nej oko­li­cy potra­fi sobie przy­po­mnieć kształt, jaki przyj­mu­je w powie­trzu oddech, a może nawet to uczu­cie, kie­dy sło­wa wypły­wa­ją z ust – skrzą­cy pasa­że­ro­wie zer­ka­ją­cy na zewnątrz z wnę­trza małych, wędru­ją­cych tu i tam chmu­rek, dry­fu­ją­cych jak zep­pe­li­ny, albo szkla­ne bań­ki mydla­ne pęka­ją­ce nagle, na chwi­lę pozo­sta­wia­jąc w powie­trzu kro­plę, suchą i pła­ską, spa­da­ją­cą szyb­ko. Ale pomy­sleć, że to co się pisze moż­na ufor­mo­wać w podob­ny spo­sób przed ocza­mi – powta­rzal­ność czy­ichś zwy­czaj­nych ryt­mów, oswo­jo­nych samo­gło­sek i spół­gło­sko­wych wybrzmień sple­cio­nych jak sieć lubież­nych jeżyn, scze­pio­nych z sobą w wil­got­nym rowie (czy też, może nie­co bar­dziej sto­sow­nie, choć nie mniej żar­li­wie, wynio­słe, wspa­nia­le skrzy­żo­wa­ne gałę­zie topo­li wzdłuż Wisły, co tak urze­kły Mic­kie­wi­cza) – to było nie­wy­obra­żal­ne.

To, że umysł, albo to, co z nie­go wypły­wa jako zapi­sa­ny oddech, zano­to­wa­ne dla czy­je­goś inne­go odde­chu, sam for­mu­je się w wiry, zwo­je i pętle, jak deseń paisley na odci­sku pal­ca, w któ­rym każ­de odręb­ne zda­nie, nawet pro­ce­sja bana­łów, wyglą­da jak jasna sieć sre­brzy­stych żyłek zazna­czo­nych na skó­rze nie­mow­lę­cia – to nie­spo­dzian­ka.

Tu cho­dzi o zmia­nę – o przej­ście od tego wszyst­kie­go, od myśle­nia „ja to napi­sa­łem, widzisz?” do fak­tycz­ne­go zoba­cze­nia na wła­sne oczy ręko­dzie­ła (aktu uczy­nie­nia tego, ręcz­nej robo­ty), do tych słów odwró­co­nych w dru­cia­nych kształ­tach, cią­gną­cych się wzdłuż tyl­ko nie­ja­sno zazna­czo­nych współ­rzęd­nych nie­wi­docz­nych pól magne­tycz­nych, a jed­no­cze­śnie nie­przy­mo­co­wa­nych do nicze­go. Radość, jaką odczu­wa­łem, widząc „Nim­bus” – stwo­rzo­ną na kan­wie moje­go tek­stu pra­cę Ale­xan­dry, jej sztu­kę nada­ją­cą powie­trzu kształt odde­chu i dło­ni, była zachwy­tem nad moim wła­snym języ­kiem, któ­ry odbie­ra­łem w inny spo­sób, wie­dząc, że gdy­by to były inne sło­wa lub kogoś inne­go, jakie­goś inne­go męż­czy­zny lub kobie­ty, ufor­mo­wa­ły­by się ina­czej pod jej pal­ca­mi, ina­czej wiły­by się roz­ma­rzo­ne splo­ty dru­cia­nych orbit. Co wię­cej, wie­dząc, że w pew­nym sen­sie nie mia­ło­by zna­cze­nia, czy kto­kol­wiek prze­czy­tał je wcze­śniej, albo czy kie­dy­kol­wiek to zro­bi, bo czy­ta­nie jest teraz czymś zupeł­nie innym, prze­bi­ja­niem się przez pust­kę, tka­niem koko­nu przy­po­mi­na­ją­ce­go Dro­gę Mlecz­ną widzia­ną spo­za tej galak­ty­ki. Być poza języ­kiem, a rów­no­cze­śnie widzieć sie­bie wple­cio­ne­go weń – to przy­jem­ność jaka może się przy­śnić.

Przy­cho­dzi mi teraz na myśl cudow­ny wiersz Szym­bor­skiej „Roz­mo­wa z kamie­niem”, któ­ry zaczy­na się tak:

Pukam do drzwi kamie­nia.
– To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do two­je­go wnę­trza,
Rozej­rzeć się doko­ła,
Nabrać cie­bie jak tchu.
– Odejdź – mówi kamień 
jestem szczel­nie zamknię­ty.

A póź­niej poet­ka, czy­li kamień, tłu­ma­czy, że

brak ci zmy­słu udzia­łu.
Żaden zmysł nie zastą­pi ci zmy­słu udzia­łu.
Nawet wzrok wyostrzo­ny aż do wszech­wi­dze­nia
Nie przy­da ci się na nic bez zmy­słu udzia­łu.

To jest wła­śnie to, co Ale­xan­dra wnio­sła do moje­go dzie­ła, podob­nie jak do dzieł innych pisa­rzy i pisa­rek, w tym zwłasz­cza Szym­bor­skiej – nie tyl­ko wzrok wyostrzo­ny do wszech­wi­dze­nia, ale i zmysł udzia­łu w peł­nym sen­sie tego wyra­że­nia.

Prze­ło­ży­ła Kata­rzy­na Bazar­nik

Źró­dło: https://muzeumliteratury.pl/wystawa-alexandra-grant-slowo-obraz-przestrzen/