Serce, kwiaty i kości są pozostałościami. Pozostają niescalone, zdezintegrowane – coś tu się rozpadło, rozłożyło, a może zostało częściowo pochłonięte, zjedzone. Świat zdaje się składać ze szczątków różnych procesów, które ręka artystki składa na nowo według własnych zasad, często odwracając, czy też drwiąc sobie z pierwotnych założeń i ludzkiej skłonności do porządkowania wedle wyznaczonych ściśle i śmiertelnie poważnie reguł.

Artysta

  • Luka Woźniczko

Miejsce

14.03.2025 - 30.04.2025
W trakcie

W obra­zach Luki Woź­nicz­ko prze­nie­sio­ne na płót­na wra­że­nie głę­bi i poten­cjal­ne­go ujaw­nie­nia hor­ro­ru prze­ła­ma­ne jest czę­sto czar­nym i zawo­alo­wa­nym, humo­rem. Na obra­zie noszą­cym wła­śnie tytuł Brud­na woda (2024), bul­go­ta­ją­cą zło­wróżb­nie powierzch­nię bajo­ra, czy bagna neu­tra­li­zu­je poja­wia­ją­ca się w pra­wym dol­nym rogu figur­ka bia­łe­go, uśmiech­nię­te­go kot­ka. Zwie­rzę­ta u Luki Woź­nicz­ko są czę­sto wła­śnie nośni­ka­mi spe­cy­ficz­ne­go dystan­su i ele­men­tem roz­ła­do­wu­ją­cym gęstą i napię­tą mate­rię rela­cji mię­dzy­ludz­kich. War­to też obser­wo­wać kąty jej obra­zów, gdzie czę­sto umiesz­cza wska­zów­ki poma­ga­ją­ce w ich odczy­ta­niu.

Obra­zy Luki Woź­nicz­ko nie mówią gło­śno. Jej pra­ce odbie­ra się tak, jak gdy­by były otu­lo­ne fil­cem. Ota­cza je coś gru­be­go i mię­si­ste­go, zwar­te­go i mate­rial­ne­go – coś co zda­je się tłu­mić głos, ale jed­no­cze­śnie każe wsłu­chi­wać i wpa­try­wać się w zagad­ko­we kom­po­zy­cje jej obra­zów. Jed­no­li­te, gęste malar­skie tło czę­sto suge­ru­je głę­bię wod­ne­go akwe­nu. Na jed­nym z nie­za­ty­tu­ło­wa­nych obra­zów widzi­my wła­śnie pięk­ne mokra­dło o zacho­dzie słoń­ca. Co się w nim czai? Spójrz­my znów w pra­wy dol­ny róg.

Są jesz­cze ołta­rzy­ki – kolej­ny punkt odnie­sie­nia zbli­ża­ją­cy do zro­zu­mie­nia, w jaki spo­sób kon­stru­owa­ne są kom­po­zy­cje zagad­ko­wych obra­zów. Nie­fo­rem­ne, rzeź­biar­skie, przy­po­mi­na­ją­cy wyro­bio­ne ręką dziec­ka spody cia­sta, te quasi ton­da sta­no­wią tło dla scen, któ­rych zna­cze­nie ukła­da się z drob­nych przed­mio­tów – biżu­te­rii, świą­tecz­nych ozdób i ozdób do wło­sów, frag­men­tów antro­po­mor­ficz­nych figu­rek. Pre­zen­tu­ją się na jed­no­li­tym barw­nie, gęstym mate­rial­nie tle. Jak­by zebra­ne w przy­pad­ko­wy spo­sób i uło­żo­ne na kuchen­nym sto­le. Lub tale­rzu wła­śnie – wszak ton­do po wło­sku to wła­śnie talerz.

Tak two­rzą się małe kosmo­sy – pier­wot­ne sytu­acje dają­ce począ­tek wszyst­kie­mu. Wszech­świat Wiel­kie­go Wybu­chu jest pla­zmą, ale może jest też wła­śnie jak cia­sto, któ­re rośnie, pącz­ku­je, skrę­ca się w wiecz­nym ruchu, uka­zu­jąc frag­men­ty swo­je­go pod­brzu­sza – pla­ne­ty i gwiaz­dy, mate­rię nie­orga­nicz­ną i orga­nicz­ną – kamie­nie, mine­ra­ły, pier­wot­ne byty i pozo­sta­ło­ści. Ser­ce, kwia­ty i kości.
źró­dło: https://ewaopalkagallery.com/pl/exhibition/luka-wozniczko-serce-kwiaty-i-kosci/