Salon Bolesławca jest jednym z warszawskich reliktów przeszłości. Choć w centrum, to jak gdyby na antypodach rzeczywistości pośpiechu, zgiełku i zmian, które zachodzą w sposób niemal niezauważony. Bolesławiec jest niezmienny. Utożsamia dom rodzinny, to co tradycyjne i spokojne, rozpoznane. Sentymentalne? Niekoniecznie, ale z całą pewnością inne, zwłaszcza z perspektywy progu, z którego do salonu zagląda parne miasto. Rozpadają się jak kartonowe makiety bloki z wielkiej płyty, a na ich miejscu pączkują wieżowce, które mają pomieścić bezimienny tłum – nieufny, poszatkowany polityką, klasą i pochodzeniem. W oddali stacja metra, nowy symbol postępu, piękny i straszny, dla jednych oznacza możliwości, dla drugich koniec egzystencji, wyrzucenie na bruk.
Marta Nadolle

Miejsce

30.06.2024 - 31.08.2024
Zakończone

Mia­sto Mar­ty Nadol­le jest dusz­ne. Widzia­ne z doj­mu­ją­co ludz­kiej per­spek­ty­wy, czę­sto opa­trzo­ne pry­wat­nym prze­my­śle­niem czy zasły­sza­ną fra­zą, epa­tu­je samot­no­ścią. Głów­ną boha­ter­ką jest sama Mar­ta. To jej życie. To ludzie, któ­rych zoba­czy­ła lub pozna­ła, z któ­ry­mi połą­czy­ła ją rela­cja i któ­rzy pozo­sta­wi­li po sobie okre­ślo­ne wspo­mnie­nie. Mogła to być nie­zo­bo­wią­zu­ją­ca roz­mo­wa na przy­stan­ku (Kupi Pani taką nakład­kę na deskę naj­ta­niej na Ama­zo­nie, 2024), ruty­na pra­cy z dzieć­mi (Has Any­bo­dy seen that?, 2022) albo reflek­sje o rela­cji z part­ne­rem na chwi­lę przed snem (Ale trosz­czy się o mnie, 2023). U Nadol­le mia­sto sta­je się poli­go­nem wal­ki z samot­no­ścią i nie­do­stat­kiem kon­tak­tu, nie fizycz­ne­go, a takie­go, któ­ry może przy­nieść praw­dzi­wą zaży­łość i bli­skość.

Duże mia­sto daje duże moż­li­wo­ści, zwłasz­cza mło­dej arty­st­ce. To miej­sce reali­za­cji celów i marzeń. Tu są gale­rie, nagro­dy i SZANSE. Mimo to sto­su­nek Mar­ty do mia­sta jest co naj­mniej ambi­wa­lent­ny. Słyn­ni naiwi­ści, jak Hen­ri Rous­se­au czy Niki­for Kry­nic­ki, por­tre­tu­jąc się na tle metro­po­lii, zda­wa­li się robić to z dumą – utoż­sa­mia­li się z miej­skim pej­za­żem. U Nadol­le począt­ko­wo nie było widać dumy – prę­dzej strach przed wiel­ko­miej­sko­ścią. Artyst­ka na swo­ich obra­zach czę­sto przed­sta­wia pró­by wpa­so­wa­nia się w war­szaw­ski styl życia. Por­tre­tu­je się na siłow­ni (Mają tu lep­sze­go orbi­tre­ka niż na Calyp­so, 2024), po zaku­pach w cen­trum han­dlo­wym (Arka­dia, 2021), czy też spry­sku­jąc się nowym Miss Dior (Miss Dior, Calvin Kle­in, 2024). Jed­nak mia­sto, zamiast wyda­wać się bar­dziej oswo­jo­ne, nabie­ra coraz moc­niej wyna­tu­rzo­nych kształ­tów. Skła­nia do uciecz­ki.

Humor wra­ca w samo­cho­dzie, głę­bo­ki wdech – Pałac Kul­tu­ry maja­czy na hory­zon­cie, wokół nie­rów­no roz­miesz­czo­ne drze­wa, pej­zaż Mazow­sza. Zmie­nia się atmos­fe­ra. Cho­ciaż sza­ra łuna wciąż bije od cen­trum (Ale zaje­bi­ście, 2020). Ale to nie jest roz­wią­za­nie. Decy­zja – wró­cić, sta­wić czo­ła mia­stu.

Drob­na postać wychy­la się zza pro­gu salo­nu, lewy obcas bada struk­tu­rę zim­ne­go tro­tu­aru. Spo­glą­da na tłum, uśmie­cha się. Po chwi­li wkra­cza w prze­strzeń.

Tekst: Jakub Pran­ge-Bar­czyń­ski

Źró­dło: https://leto.pl/pl/wystawy/365-marta-nadolle-ona-nie-wytrzyma-tutaj-latem%3Foffset%3D1